W nocy z 29 na 30 lipca 2025 roku planeta przemówiła językiem, którego nie da się zignorować. Wstrząs o sile 8,8 stopnia w skali Richtera uderzył u wybrzeży Kamczatki, uruchamiając fale tsunami, które rozlały się przez Pacyfik, dotykając Japonii, Hawajów, a nawet brzegów Ameryki i wysp, o których istnieniu wielu z nas nigdy nie słyszało.
Gdybyście zadali sobie pytanie – GDZIE TERAZ PRZEBYWA?
To, widzę jego duszę w przestrzeni, która nie jest ani czyścem, ani niebem, ani też piekłem. To odrębny obszar…
To przejście. To odlot. To wylogowanie.
Ziemia przyspiesza.
Nie każdy ma zapisaną potrzebę być przy tej zmianie.
Niektórzy odchodzą, by potem wrócić – lżej, szybciej, czyściej.
Jest pełnia lata. Głęboki, bardzo głęboki świt. Prawie noc jeszcze. Małe jeziorko jak z mojej opowieści o przeszłości. Tafla jest gładka. Jak czarne lustro. I tylko mgły przesuwają się cicho popychane wiatrem. Odzywają się pierwsze ptaki, a niebo na wschodzie robi się różowe. I ja podchodzę prawie bezszelestnie.
Dzisiaj, mamy siódmy dzień siódmego miesiąca roku dwa tysiące dwudziestego piątego. Siedemdziesiąt siedem to potężna wibracja. Zawoła tych, którzy są gotowi. To nie przypadek, że
Letnie Święto Słowiańskie, obchodzone 4–5 lipca ma głębokie korzenie w pradawnych obrzędach związanych z cyklem przyrody i mitologią Słowian. Jego źródła sięgają Kupalnocki (Nocy Kupały), święta przesilenia letniego (21 czerwca), które symbolizowało zwycięstwo światła nad ciemnością i celebrację żywiołów: ognia, wody oraz ziemi.